wtorek, 20 maja 2014

W tym szaleństwie jest metoda



Ingerencja Marsjan w I Wojnę Światową zjednoczyła walczące strony, odłożono lokalne niesnaski, gdy w grę włączył się najeźdźca z kosmosu. Zrzucone przez Marsjan mitbomby uwolniły drzemiące w ludzkich jaźniach legendy i zaludniły nimi świat. Wojna dobiegła końca. Stary świat również.  

To z czym przyjdzie mierzyć się czytelnikowi w trakcie lektury "Pokoju Światów" Pawła Majki drzemie także w jego trzewiach. Wszak wzrastał na słowiańskiej ziemi, gdzie przodkowie oddawali cześć Światowidowi i Perunowi, wierzyli w Południce, Płanetników i rusałki. Mitologia Słowian jest bogatym źródłem interesujących legend, podań i postaci. Trzeba było jednak etnologa z zacięciem pisarskim, aby, to co pogrzebane na półkach z literaturą dla dzieci, ożyło i wróciło do łask. Interesujący świat to jednak nie wszystko. Majka sięgnął do klasycznych zasad dobrze skonstruowanej opowieści. Po ludzkie namiętności, po miłość, po rządzę władzy, potęgi i połączył wszystko najsilniejszym łańcuchem jaki zna serce i rozum - zemstą. W taki sposób jednym z wątków wiodących i napędzających opowieść jest historia Kutrzeby, który podąża za mordercami swoich bliskich popychany żądzą zemsty. A także Zemsty. Prawdopodobnie z krwi i kości. Przynajmniej czasami.

W ramach realizacji własnych planów Kutrzeba przyłącza się do wyprawy zasymilowanego Marsjanina Nowakowskiego, w skład której wchodzą ci co zostali wybrani i ci co wybrali się sami, i wyrusza na wyprawę po tajemniczy skarb. Majka zadbał by w drużynie znalazły się interesujące osobowości. Mamy mrocznego Kutrzebę, osiłka o gołębim sercu Burzymura, wróżkę Sarę, dziewicę, głuptasa i Szulera Losu, jedną z ciekawszych postaci w powieści. Autor łączy bohaterów subtelnymi nićmi wzajemnej afektacji zgodnie z prawami opowieści, nie szczędząc jednak trzeźwych, czasem złośliwych komentarzy z ust mniej zaangażowanych bohaterów.

Wędrówka zaczyna się w lekko steampunkowym, obwieszonym talizmanami Krakowie, wiedzie nad groźnymi Kresami Rzeczypospolitej i dalej w głąb Ukrainy, a kończy się, chwilowo, u odwiecznego wroga. Cel jest określony, ale bliżej niesprecyzowany. I, jak historia pokaże, będzie tylko początkiem.

Konstrukcja powieści jest wielopoziomowa, prowadzona dwutorowo. Główne  wydarzenia maja miejsce  w czasie rzeczywistym dla historii, część to retrospekcje rozjaśniające mroki tajemnic i niewiadomych.

Powieść skreślona jest lekką ręką, z humorem i wydawać by się mogło niefrasobliwie. Nie ma w niej jednak białych plam lub niedomówień. Odnosi się wrażenie, że autor czyta w myślach, historia przynosi odpowiedzi i wyjaśnienia dokładnie wtedy, gdy czytelnik zadaje pytanie. Jest to niezwykłe wyczucie chwili dzięki czemu w czasie lektury nie ma poczucia zagubienia. Trzeba jednak zanurzyć się w świecie przedstawionym i zaakceptować go takim jakim jest. W tym szaleństwie jest metoda. I po bliższym przyjrzeniu się widać wyraźnie, że historia oparta jest na żelaznych zasadach zaczerpniętych z ludowych podań i legend. W świecie mitów nie ma taryfy ulgowej. Trzeci syn jest Jaśkiem Głuptasem o złotym sercu, najmłodsza królewna jest najpiękniejsza, dobro odpłacane jest dobrem, a zło złem. Jak się okazuje to ludzie przynoszą światłocień, szarości i mętne myśli. 

Fabularnie mamy do czynienia z jazdą po bandzie i właściwie należy spodziewać się wszystkiego. Jest miłość i zemsta, wyprawa po skarb, widowiskowe walki na ziemi i w powietrzu, brawura, klasyczna damsel in distress, wątek kryminalny, starcie pseudokibiców na Krakowskich Błoniach i pijany smok. Leje się dużo krwi i wódki, płoną ogniska i grody, a w ciemności czają się zjawy i nie są one najgorszym co można tam spotkać. 

Książka jest niezwykle interesującą lekturą mocno osadzoną w słowiańskiej kulturze. Nie trzeba jednak być miłośnikiem ludowych legend i mitów, by sięgnąć po świat stworzony przez Majkę. Czytelnik trafi na przemyślany i konsekwentnie zbudowany świat, zaludniony interesującymi stworzeniami, w którym losy bohaterów łączy wciągająca przygoda. Z lekką nutą ironii i sarkazmu.

Oczekiwanie na tom II czas zacząć.  

piątek, 16 maja 2014

W mocy wichru - Agnieszka Hałas



Najmocniejszą stroną książki, jak i poprzednich części, jest niezwykły, niepokojący  klimat, a także złożony, fantastyczny świat przedstawiony składający się z części materialnej, sfer zaludnionych sylfami, zjawami, duchami i odmieńcami wszelkiej maści oraz, podzielonej na Krainy, Otchłani. Każdy przemyślany i dopracowany stanowi osobne, małe dziełko.        

Dużym plusem cyklu nieustannie jest główny bohater - Krzyczący w Ciemności. Postać należąca do  szarej strefy, ukrywająca się przed Srebrnymi Magami, strażnikami światła i prawości, współpracująca z półświatkiem, ale nie będąca jego częścią. Wyrzutek i samotnik, mag posługujący się skażoną mocą ze skłonnością do narkotyzowania się, przy tym inteligentny, wykształcony i zdolny. Obdarzony ogromnym talentem. Odkąd pojawił się na literackiej scenie boryka się z problemami z niepamięcią, nękają go przebłyski z przeszłości doprowadzając na skraj szaleństwa. Stara się zaadoptować, znaleźć dla siebie miejsce i nie dać się schwytać wrogom. Co jakiś czas w jego życie ingerują niezidentyfikowane siły z Otchłani, uchylając rąbka tajemnicy z jego przeszłości.

Sytuacja tak wyglądała w opowiadaniach ze zbiorku "Między Otchłanią a Morzem", tak było w pierwszych dwóch tomach cyklu "Teatr Węży". I tak jest też w części III "W mocy wichru". Brak rozwoju historii i postaci, brak głównego wątku spajającego wszystkie trzy tomy, poza osobą głównego bohatera jest dużym minusem cyklu. Próba odzyskania pamięci jest za słabym nośnikiem dla trylogii. Całość można potraktować jak nieco rozszerzoną wersję opowiadań. Historie mają charakter zadaniowy. Hałas sama niejako sobie zaszkodziła piętrząc tajemnicę o przeszłości Krzyczącego i wyostrzając apetyt czytelnika. Rozwiązanie przynosi rozczarowanie i trąci myszką.

Autorka ma talent do tworzenia krótkich form. Jej opowiadania są zgrabne i zachwycające. Jednak wygrywanie tej samej melodii, choćby najpiękniejszej i sprzedawanie jako czegoś nowego nie sprawdza się. Przy tym Hałas zapomina, że to kolejny tom cyklu i wciąż powtarza te same sformułowania opisując świat i bohaterów.
              
Postacie są płaskie i przewidywalne. Każdy arystokrata jest taki sam, każdy bal opisany jest tak samo, każda matrona krocząca za swoimi wystrojonymi córkami przedstawiona tak samo, każdy biedak, odmieniec, karczmarz, dziwka.... Wszyscy do znudzenia powielają te same, oklepane schematy. Tak samo zachowują się Srebrni, tak samo agenci Otchłani i sam Krzyczący w Ciemności. Nie widać rozwoju autorki na tym polu. Tak jakby wykorzystywała do tworzenia scenografii te same płótna i rekwizyty, i tą samą grupę leniwych aktorów.
       
Kuleje także stylistyka i język powieści. Po tylu latach zupełnie nie widać postępów. Zdania są płaskie i bez wyrazu, dialogi pozbawione emocji, a czasem wręcz niezręczne i źle ułożone. Bardzo dużo powtórzeń.
               
Powieść pozostawia czytelnika z uczuciem niedosytu, ale też znudzenia. Nie mogę powiedzieć, żeby było źle, ale nie jest też dobrze. Historia Krzyczącego w Ciemności utknęła w martwym punkcie i niestety nic nie zapowiada, że potencjalna kontynuacja przyniesie coś nowego.