wtorek, 31 sierpnia 2010

a siódmego dnia odpoczywał(a)

W założeniu miało być ambitnie. Ambicje zdławiło lenistwo i lęk przed jutrzejszym powrotem do pracy. Nie żebym nie lubiła swojej pracy, ale czasem mam ochotę walnąć wszystkim tak solidnie żeby przypadkiem coś się nie uchowało. (Trzaskanie drzwiami jest cool. Nie ma to jak zasygnalizować swoją wściekłość fizycznie, nie narażając się na oskarżenie o pobicie. Najpierw obiecujące Fiuuu! zamykających się drzwi, a potem Łup! i dobrze by było jeszcze boskie Brzęk!, ale Brzęk! jest kosztowne, więc w większości przypadków, musi wystarczyć Łup! Potem głęboki wdech, w trakcie którego należny starannie rozmasować nadwyrężone wysiłkiem ramię. Cała czynność działa kojąco. Mnie nawet rozśmiesza). Jutro już zdążyło mnie dopaść, informując, że coś tam jest nie tak. Jestem pewna, że "nie tak", jest znacznie więcej, niż jedno. Na szczęście konsekwentnie nie myślę o pracy. Ponieważ wieczorem jest trudniej, pacyfikuję zmartwienia piwem. To też działa.

Z fantastyki zdobycznie: Szczepan Twardoch Wieczny Grundwald. Połowę przeczytałam w drodze z Cieszyna do Krakowa. Potem na gorąco pierwsze wrażenia zapisałam na serwetkach w pizzerni. Spojrzenie kelnera - bezcenne. Planuję solidną recenzję. Tylko od tych planów doba mi pęka w szwach...
Idę czytać o samodyscyplinie. 

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

no i jest...

choć go być nie miało. Powstanie tego bloga jest dla mnie zaskoczeniem, bo dosyć długo odżegnywałam się od blogowej mody. Nie widziałam sensu w dolewaniu własnego zdania do wspólnego koryta, w którym woda źródlana miesza się ze ściekami. Żeby jednak móc z czystym sumieniem powiedzieć: "nic co ludzkie mi obce nie jest", w galopującej rzeczywistości wypadałoby i z tą formą komunikacji się zapoznać. 
Będzie zatem o fantastyce, głównie o książkach, choć pewnie zaplątają się też jakieś filmy i seriale. Pojawią się także, a może, przede wszystkim, moje wypociny literackie.
uff..
Pierwszy post za mną.