Najmocniejszą
stroną książki, jak i poprzednich części, jest niezwykły, niepokojący klimat, a także złożony, fantastyczny świat przedstawiony
składający się z części materialnej, sfer zaludnionych sylfami, zjawami,
duchami i odmieńcami wszelkiej maści oraz, podzielonej na Krainy, Otchłani. Każdy
przemyślany i dopracowany stanowi osobne, małe dziełko.
Dużym plusem cyklu
nieustannie jest główny bohater - Krzyczący w Ciemności. Postać należąca do szarej strefy, ukrywająca się przed Srebrnymi
Magami, strażnikami światła i prawości, współpracująca z półświatkiem, ale nie
będąca jego częścią. Wyrzutek i samotnik, mag posługujący się skażoną mocą ze
skłonnością do narkotyzowania się, przy tym inteligentny, wykształcony i
zdolny. Obdarzony ogromnym talentem. Odkąd pojawił się
na literackiej scenie boryka się z problemami z niepamięcią, nękają go przebłyski z przeszłości doprowadzając na skraj szaleństwa. Stara się zaadoptować, znaleźć dla siebie miejsce i nie dać się schwytać
wrogom. Co jakiś czas w jego życie ingerują niezidentyfikowane siły z Otchłani,
uchylając rąbka tajemnicy z jego przeszłości.
Sytuacja
tak wyglądała w opowiadaniach ze zbiorku "Między Otchłanią a Morzem", tak
było w pierwszych dwóch tomach cyklu "Teatr Węży". I tak jest też w
części III "W mocy wichru". Brak rozwoju historii i postaci, brak
głównego wątku spajającego wszystkie trzy tomy, poza osobą głównego bohatera
jest dużym minusem cyklu. Próba odzyskania pamięci jest za słabym
nośnikiem dla trylogii. Całość można potraktować jak nieco rozszerzoną wersję
opowiadań. Historie mają charakter zadaniowy. Hałas sama niejako sobie zaszkodziła piętrząc tajemnicę o przeszłości Krzyczącego i wyostrzając apetyt czytelnika. Rozwiązanie przynosi rozczarowanie i trąci myszką.
Autorka ma talent
do tworzenia krótkich form. Jej opowiadania są zgrabne i zachwycające. Jednak wygrywanie tej samej melodii, choćby najpiękniejszej i
sprzedawanie jako czegoś nowego nie sprawdza się. Przy tym Hałas zapomina, że to
kolejny tom cyklu i wciąż powtarza te same sformułowania opisując świat i
bohaterów.
Postacie
są płaskie i przewidywalne. Każdy arystokrata jest taki sam,
każdy bal opisany jest tak samo, każda matrona krocząca za swoimi wystrojonymi
córkami przedstawiona tak samo, każdy biedak, odmieniec, karczmarz, dziwka....
Wszyscy do znudzenia powielają te same, oklepane schematy. Tak samo zachowują się Srebrni, tak samo agenci Otchłani i sam Krzyczący w Ciemności. Nie widać rozwoju
autorki na tym polu. Tak jakby wykorzystywała do tworzenia scenografii te same
płótna i rekwizyty, i tą samą grupę leniwych aktorów.
Kuleje także
stylistyka i język powieści. Po tylu latach zupełnie nie widać postępów.
Zdania są płaskie i bez wyrazu, dialogi pozbawione emocji, a czasem wręcz
niezręczne i źle ułożone. Bardzo dużo powtórzeń.
Powieść
pozostawia czytelnika z uczuciem niedosytu, ale też znudzenia. Nie mogę
powiedzieć, żeby było źle, ale nie jest też dobrze. Historia Krzyczącego w
Ciemności utknęła w martwym punkcie i niestety nic nie zapowiada, że
potencjalna kontynuacja przyniesie coś nowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz